Ilekroć
przestępowałam próg mej kuchni, na usta cisnęły mi się przekleństwa. Nie mogłam
pojąć, czym kierowali się poprzedni właściciele wybierając glazurę i
dopełniającą ją tapetę. Ta druga zginęła jako pierwsza, niestety glazury tak
łatwo zastąpić się nie da. Jednak co począć, kiedy własna kuchnia jest źródłem
coraz większych frustracji i przekleństw w myślach? Na dodatek własny i
osobisty małż nie chce nawet słyszeć o wielkich remontach, czemu wtóruje głośny
opór portfela!
Tu z pomocą
przyszły mi Internety, które już jakiś czas temu podsunęły mi alternatywne
rozwiązanie: FARBA DO GLAZURY (!!!) Po krótkim rozpoznaniu rynku farb
wszelakich, kilkugodzinnej lekturze oraz jednemu odcinkowi programu o
metamorfozach wnętrz odnalazłam farbę, której szukałam. Niestety nie
uświadczysz jej w marketach budowlanych (zamiast tego można otrzymać pełne
zdziwienia spojrzenie sugerujące, że jednak chyba masz coś nie tak z głową ;P ).
Jednak okazało się, że rzeczona farba znajduje się na wyposażeniu większości
sklepów specjalizujących się w sprzedaży farb.
No i poszło:
najpierw przygotowanie powierzchni. Na opakowaniu jest napisane, że
powierzchnie połyskliwe należy najpierw oczyścić i zmatowić papierem ściernym.
O ile czyszczenie było dla mnie oczywiste, to już zabawy z papierem ściernym
postanowiłam sobie odpuścić. Do malowania wybrałam wałeczek (jak się okazało,
taki sam, jak do malowania ścian farbą lateksową). Raz przy razie (jak mawia
mój tata), kawałek po kawałku i pół ściany pomalowane. Później drugie pół.
Druga ściana poszła równie gładko. Okazało się, że farba nadaje się do
malowania przez osoby nieco mniej manualnie sprawne (na przykład tak, jak ja),
nie rozmazuje się i nie pozostawia śladów. Pierwsza warstwa nie pokryła co
prawda naszych wspaniałych kuchennych mazajów, ale druga warstwa owszem. Do
tego dobrze pokrywa fugi (!), schnie szybciutko (choć drugą warstwę i tak
lepiej nałożyć po 24 godzinach). Normalnie farba typu smart ;P A koszt? 69
(słownie: sześćdziesiąt dziewięć) złotych! Co prawda farba nie pachnie fiołkami
i nie zaleca się wylewania jej wraz z domowymi ściekami, ale z drugiej strony
nie trzeba też wietrzyć pomieszczenia przez dwa tygodnie ;) .
Tym sposobem w
ciągu zaledwie kilku dni pozyskałam (prawie że) nowiutką kuchnię bez kucia,
tynkowania, klejenia, szpachlowania i fugowania na nowo.
Przed
W trakcie
Po :)
Sprawca całego zamieszania ;)