czwartek, 12 marca 2015

Ósme cudo znów na rudo!

Rude nie mają lekko. Niby w życiu nikt nie ma lekko, ale biorąc pod uwagę pielęgnację włosów, to w tym przypadku chyba jesteśmy w czołówce. Całe życie farbowałam włosy na (mniej, lub bardziej) rudo. Do tej pory robiłam to w domowym zaciszu w towarzystwie osób trzecich. Wypróbowałam jakiś pierdyliard różnych farb. Od koloryzacji zmywalnej po trwałą, ostatnio sięgnęłam nawet po farbę fryzjerską. Mimo wszystko kolor nie był wcale tak trwały, jak obiecywano na opakowaniu. Któregoś dnia, kiedy przeczytałam, że kolor utrzymuje się na włosach do 10 tygodni, dosłownie wybuchłam śmiechem.
            Jakieś pół roku temu postanowiłam skończyć z patriotyzmem i oddać się w ręce profesjonalistki. Moja wspaniała fryzjerka, Sylwia, nie tylko doradziła mi kolor odpowiedni do kondycji moich włosów, ale także podpowiedziała, jak ów cudny kolor utrzymać. Tym sposobem włosy są farbowane rzadziej i są w lepszej formie:
            
Po pierwsze – szampon. Koniecznie do włosów farbowanych. Ja swój zmieniam za każdym razem, ponieważ moje włosy bardzo szybko przyzwyczajają się do kosmetyków. Aktualny szampon: Elseve Color Vive :) 

            
Po drugie – odżywka. Od momentu, kiedy włosy farbuje mi fryzjer używam dwóch odżywek (to właśnie doradziła mi moja fryzjerka). Po prostu mieszam je ze sobą. Obecnie na podorędziu mam Dove Dry Oil, które używam w połączeniu z Alter Ego Passion Orange . Tak naprawdę to jest odżywka koloryzująca, ale świetnie się sprawdza w pielęgnacji krótkodystansowej. 


            
Po trzecie – maska. Aktualnie posiadam dwie, Kallos Color do włosów farbowanych, która używam na zmianę z maską koloryzującą Inebrya Ice Cream Kromask





Przy tylu zabiegach nie ma się co dziwić, że rude są wredne ;) Skoro tyle czasu muszą spędzać na pielęgnacji włosów.

p.s. zdjęcia pochodzą z forum wizaz.pl oraz archiwum allegro :)