piątek, 13 lutego 2015

Pisiont twarzy Greya

Taka sytuacja: wraz z koleżanką zostałyśmy mianowane opiekunkami na wycieczce szkolnej. Mniej więcej w połowie drogi w okolice Warszawy, jeden z chłopców siedzących przed nami odwrócił się na swoim siedzeniu i zapuścił ogromnego żurawia w naszą stronę. Bystrym okiem wypatrzył włożoną w siedzeniową przegródkę książkę, którą jeszcze zaledwie kilka minut temu pochłaniałyśmy.
- Ooo, co to za książka, proszę pani? – pyta bystrzak. My zmieszane, ale koleżanka (mistrzyni ciętej riposty) sprytnie odpowiedziała:
- Fifty Shades of Grey. – istotnie taki był tytuł, gdyż lektura w języku Szekspira.
- Grej…? – i nagle… błysk w oku i uśmiech bystrzaka – Aaaa! Moja mama też czytała tego Greja! Do trzeciej w nocy czytała, wie pani?! Nawet moja siostra chciała, ale mama powiedziała, że jest jeszcze za młoda.
Koleżanka patrzy na mnie, ja na nią i w śmiech.
- To musi być jakaś przygodowa książka, bo mama to na nic nie miała czasu jak ją czytała…


Tyle w temacie TEGO Grey’a…  zdaję sobie sprawę z tego, że książka ta (a wkrótce pewnie i film) wzbudza w narodzie skrajne emocje. Znawcy krzyczą, że gniot, że nic innego jak tanie romansidło. Za to kobiety czytając nie mają nawet czasu obiadu rodzinie ugotować i pochłaniają książkę w jeden wieczór. Mało tego! Jestem przekonana, że z jej pomocą ożywił się niejeden związek ;P

źródło: http://www.ew.com/sites/default/files/i/2012/11/05/fifty-shades-of-grey-onesie_0.jpg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz