niedziela, 13 grudnia 2015

Pani nauczycielka

www.mojaosswiata.wordpress.com


Zbliżają się święta, więc pewnie niedługo się zacznie ;) Dowiem się z mediów jaką to mam pracę ciekawą, ilu leniwych kolegów, ile kasy, no i przede wszystkim, ile WOLNEGO :D
To, razem z pewnym listem opublikowanym na portalu Mamadu skłoniło mnie do napisania tego posta.

W liście jedna z czytelniczek żali się na wiele rzeczy, między innymi na to, że wstyd jej się przyznać do tego, że jest nauczycielką... A mi mama zawsze powtarzała, że wstyd to kraść i że żadna praca nie hańbi, więc nie do końca mogłam sobie to wszystko w głowie pomieścić...

Po pierwsze, nikt mi nie trzymał pistoletu przy skroni, kiedy podejmowałam decyzję o wyborze zawodu. Moim zdaniem do każdej pracy oprócz odpowiednich kwalifikacji i umiejętności trzeba mieć jeszcze chęci, jednak to jest dość specyficzna branża i jeśli ktoś robi to bez większej ochoty, to musi mieć bardzo silną psychikę, bo inaczej zostanie zjedzony razem z butami. Głównie przez swoje własne frustracje. Nie twierdzę też, że trzeba być też nie wiadomo jakim zapaleńcem, bo po pierwsze nadgorliwców raczej nikt nie lubi, a po drugie trzeba mieć swoje życie po pracy. To się chyba fachowo nazywa balans ;) 

Należę też do ludzi, którzy wyznają zasadę, że człowiek nie jest przykuty łańcuchem do swojej roli społecznej, kariery, czy czegokolwiek w życiu. Raczej jest to kwestia wyboru. Więc jeśli wybór ten okaże się nietrafiony, to nie widzę sensu w trwaniu przy nim dla zasady. Wiem o czym mówię, bo moja pierwsza praca w szkole okazała się (delikatnie mówiąc) niewypałem. Był szok, krew, pot i łzy, czyli generalnie normalka w pierwszej pracy, a jednak brakowało mi czegoś pozytywnego. Postanowiłam więc zmienić pracę i z perspektywy czasu muszę przyznać, że sie opłacało!

Apropos opłacało ;) Wynagrodzenie nauczycieli nie jest tajemnicą Sagali, mimo to narosły wokół niego dzikie legendy. O konkretnych kwotach można sobie przeczytać choćby w internecie, jendak nie mam tutaj na myśli forów, portali internetowych, czy wydaniach gazet. Rzetelnych informacji w tej kwestii dostarczą oficjalne tabele wynagrodzeń i biuletyny informacji publicznej. Zatem enjoy! Przy okazji batalii o nauczycielskie wynagrodzenie często wspomina się, że sama pensja to nie wszystko, są jeszcze różne dodatki. Jednak, nie czarujmy się, druga pensja to to nie jest, a poza tym, nie każdemu się należy. Inna sprawa jest też taka, że nigdy nikomu premii, trzynastek, czternastek i innych nie wyliczam ;) Ale wiadomo, dla jednych pensja nauczyciela to suma bajońska, dla innych nędzny ochłap. Dla mnie jest ok (chociaż wiadomo, że kasy i obuwia nigdy nie jest za dużo ;) ) i choć daleko jej do średniej krajowej, to nie zmienia faktu, że wiedziałam, na co się piszę ;)

Skoro już brniemy w tematy drażliwe, otrzyjmy się i o ten... Otóż, moi państwo, pensum nauczyciela wynosi 40 godzin tygodniowo. W skład tego wchodzi 18 godzin do przepracowania przy tzw tablicy oraz 2 godziny wynikające z artykułu 42 Karty Nauczyciela, co daje razem godzin 20. Ale to też nie zawsze. Nauczyciele przedszkola pracują w wymiarze 22 i 25 godzin tygodniowo. Reszta to tak zwana praca własna, przygotowanie materiałów, sprawdzanie testów, kursy, szkolenia, konferencje, rady pedagogiczne, konsultacje, zebrania z rodzicami i sprawy organizacyjne. Oczywiście, nie ukrywam, że super jest kończyć zajęcia wcześniej, ale nie zawsze tak jest, czasem trzeba zostać dłużej, czasem nawet do wieczora. A urlop? Sześć tygodni w wakacje i dwa tygodnie w ferie. Super, prawda? Jedyny problem w tym, że nie zależy on ode mnie. Są marne szanse, że załapię się na ciekawą ofertę last minute , czy super ceny w marcu albo październiku. To także więcej niż pewne, że ominą mnie rozpoczęcia i zakończenia roku w przedszkolu i szkole mojego syna, bo na ogół trudno jest być w dwóch miejscach na raz ;) Ale znów: nie ja pierwsza i nie ostatnia. Taka praca ;)

Ogólnie rzecz biorąc, dużo czasu spędzam w pracy, nawet jeśli nie fizycznie, to psychicznie. Nawet teraz zastanawiam się, czy dobrze przygotowałam uczniów do sprawdzianu, czy wyjdzie nam przedstawienie, czy wyjaśniłam wszystko rodzicom...?

Wiadomo, że ludzie są różni. Różne są dzieci, różni są też rodzice, ale i różni są nauczyciele. Jak w każdym zawodzie, jedni radzą sobie lepiej, inni gorzej. Wyznaję raczej zasadę środka i nie jestem zwolennikiem ani teorii, że nauczyciel to wyrobnik i służący na łasce państwa, który musi się użerać z obcymi dzieciakami. Daleko mi też do ideału misjonarza, który wyrzeka się dóbr wszelkich i cały swój majątek przeznacza na rzecz niesienia kaganka oświaty... Jestem po prostu człowiekiem, który ma to szczęście, że robi to, co lubi i jeszcze mu za to płacą :)

www.mojaosswiata.wordpress.com

Z przymrużeniem oka ;) Wybaczcie, ale nie mogłam się oprzeć ;)

I tak najfajniejsze momenty mojej pracy są wtedy, kiedy spaceruję sobie w galerii handlowej i nagle jedno z moich dzieci biegnie do mnie z uśmiechem  w towarzystwie głośnego Heeeloooł!  :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz