Zaczęło się od tego, że ktoś (zdaje się, że to była moja ukochana, rodzona siostra, ale pewna nie jestem, więc nie rzucam tutaj wyroków ;P), jakiś tydzień przed świętami wspomniał, że podobno wigilia jest najbardziej stresującym dniem w roku ;) Vince, nadworny Grinch mojej osobistej rodziny, podchwycił to od razu i zaczął knuć teorie spiskowe. Ja natomiast zapierając się nogami i rękoma próbowałam mu to wyperswadować.
www.czytac-to-zyc-podwojnie.blogspot.com
Przecież w te święta stołujemy się u rodziny, udało nam się zerwać z tradycją WIELKICH PORZĄDKÓW ŚWIĄTECZNYCH (które w moim królestwie ChPD przejawiają się myciem okien, a tego przecież ciężarówkom zabraniają przepisy BHP ;)). Sprawy kuchenne były ogarnięte, więc czym tu się martwić?! Na dodatek jedna z koleżanek w pracy stwierdziła, że ciężarne święta są takie magiczne...
W sumie to rzeczywiście. Już dwa tygodnie wcześniej piłowałam świąteczne piosenki i musiałam się mocno powstrzymywać, żeby nie wysłać Vinca po choinkę do piwnicy!
W końcu jednak nadszedł ten dzień i się zaczęło...
Na początku złapałam się na tym, że nadaję kierowcom na parkingu fizjologiczne przydomki. No ale jeśli zdrowy, w pełni sprawny mężczyzna parkuje swojego krosołwera w gazie zajmując półtora miejsca parkingowego, to w sumie sam się o to prosi.
Jednak potem było już tylko gorzej... Nim na niebie rozbłysła pierwsza gwiazdka, pokłóciliśmy się z Vincem z milion razy (w tym również o sposób układania wypranej pościeli w szafie). On wygłosił kilka ciekawych teorii, ja w odpowiedzi zakomunikowałam, że nie jadę z nim na wigilię do ukochanych teściów (przy czym chyba nie trudno się domyślić, że słowo ukochanych zastąpiłam innym przymiotnikiem, a w komunikacie zawarłam jeszcze kilka przerywników). Vince w odwecie postanowił ochłonąć poza domem, za co spotkała go zasłużona kara. No bo kto jedzie w wigilię na myjnie?!
Kiedy już byłam w połowie podziału majątku, skłonna wyguglować nazwisko dobrego adwokata rozwodowego, Vince wrócił i wydarzył się wigilijny cud!
Udało się nam jakoś opanować sytuację :D
www.pixabay.com
Potem było już tylko świąteczne obżarstwo, śmiech, wiosenne spacery oraz, w przypadku Vinca, praca ;)
Taka to jest MAGIA ŚWIĄT ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz