No i zaczęło się! Zgodnie z wszelkimi zaleceniami
nastąpiło ogólne zwolnienie obrotów i ciężarówka udała się na tak zwane El quatro!
Tylko cóż tu począć z takim ogromem wolnego czasu?! Na dobry początek włączyłam
telewizor, a tam…
W telewizji śniadaniowej na moich oczach rozgrywa
się dramat! Oto Michał Wiśniewski pozostał sam w domu, a piękna pani
dziennikarka bieży czym prędzej, żeby sprawdzić jak sobie radzi (ja w tym
momencie natomiast zastanawiam się, czy ta piękna pani zdaje sobie sprawę, że
po wielu latach studiów dziennikarskich, pisanych w pocie czoła felietonach, reportażach
na zaliczenie i innych ambitnych dziennikarskich działaniach wypytuje Michała Wiśniewskiego
o to, co biedak je na obiad, kiedy jego czwarta żona wyjedzie kręcić Agenta [WTF?!]).
Dramat Michała Wiśniewskiego trwa kilkanaście minut, żeby przejść płynnie do
kuchni. Tam znany (z tym, że niestety nie mi :( ) blogger kulinarny
przygotowuje szybką przekąskę z własnoręcznie ulepionego, bezglutenowego,
pełnoziarnistego chleba orkiszowego z pasztetem z gęsich pipek na rukoli i
kiełkami lucerny, okraszony młodym zielonym jęczmieniem ;).
Do picia za to proponuje coś na szybko, czyli koktajl z trawy bambusowej,
jarmużu, pietruszki, selera, marchwi, awokado i co tam jeszcze akurat mamy w
lodówce, a do tego banan i nasiona chia. Wszystko to zajmuje mu zaledwie kilka
minut [whaaat?!], bo trzeba jeszcze zrobić miejsce na reklamy tabletek na nietrzymanie
moczu, kaszel palacza i napędzacz apetytu dla dzieci. Potem już tylko rozrywka,
gdyż oto nadchodzi kolejny ambitny reportaż. Tym razem o tym, jak to cudownie
młodzież bawi się na obozach zimowych z Dawidem Kwiatkowskim. Oglądając to
dziękuję na wszelki wypadek wszystkim możliwym bogom, że będę miała syna. Być
może to pozwoli mi uniknąć okresu wzdychania do takich cudów marketingowych ;) Aczkolwiek,
nigdy nie wiadomo ;) Na to wszystko przychodzi przegląd prasy, w którym
prowadzący wraz z zaproszonym gościem dyskutują o wybrykach Donalda Trumpa i kampanii
wyborczej w USA.
www.pixabay.com
W tym momencie już zupełnie nie wiem, co mam ze sobą począć ,
gdyż schizowość informacji, jakie dotarły do mnie w ciągu ostatnich 30 minut
zdaje się być nie do ogarnięcia!
Cytując klasyka: … słucham i czuję, że jeszcze jedno zdanie i będę mieć
wylew…*
Dlatego, w celu ratowania własnego zdrowia,
wyłączam tiwi i włączam radio. Chyba będzie lepiej, jak posprzątam… ;)
Nie oglądam TV, ale jak słucham radia w samochodzie to nóż się w kieszeni otwiera, kiedy między reklamami wyżej wspomnianych suplementów diety krzyczy Lisowska "Włączamy niskie ceny!" Ma-sa-kra!
OdpowiedzUsuńNasz telewizor został eksmitowany z salonu 31. stycznia Anno Domini 2016 ;)
OdpowiedzUsuń