wtorek, 16 lutego 2016

Casa de Ted

Przychodzi taki czas w życiu rodziców, kiedy trzeba się zabrać za organizację pokoju dla syna ich jeszcze nienarodzonego. Dlatego też, razem z Vincem pokusiliśmy się o metamorfozę z gatunku low cost, czyli niski budżet. Przy czym nasz niski budżet to prawdziwie niski budżet, a nie telewizyjnie/ blogersko-lajfstajlowo niski. Czyli koszty idące w tysiące nowych polskich złotych, bo oto (mniej lub bardziej znana) dekoratorka wydaje pierdyliard złotych monet na firanki, świeczki i poduszki. Tak, to jest zdecydowanie mój typ. Wracając jednak do tematu: nasza metamorfoza okazała się prawdziwie ekonomiczna, z resztą sprawdźcie sami:


Na pierwszy ogień niech pójdą ściany! Proste jak włosy Magdy Gessler cuda rąk robotniczych z okresu wczesny Gierek. Pomalowane przez Vinca farbą w kolorze białe żagle, gdyby ktoś nie wiedział: kropla szarości w litrze białej farby. Jeśli chcecie sobie przypomnieć, jak przeżyłam to malowanie, możecie o tym przeczytać  tu

Nieodzowny element dziecięcego pokoju: łóżeczko. Nasze jest sprawdzone przez przeurocze latorośle znajomych, którzy oznajmili nam pewnego dnia, że koniecznie i w trybie natychmiastowym muszą się go pozbyć (z tego miejsca jeszcze raz dziękujemy Aga Mar i Przem :*). Tym sposobem Ted dorobił się swojego wyra zanim jeszcze zorientował się, że ma dwa przeciwstawne kciuki ;)

Następna w kolejce jest moja największa (do tej pory) zachcianka ciążowa, czyli bujany fotel! Jest fantastyczny i wiem, że Ted już go lubi :) Weszliśmy w jego posiadanie drogą kupna poprzez popularny portal ogłoszeniowy (dla wtajemniczonych OLX ;) ). Tuż obok fotela postawiliśmy sosnowy regał, który służył nam przez lata w sypialni za komodę ;) Jednak do nowej roli postanowiłam go nieco odpicować. Odmalowałam go zatem w stylu shabby chicShabby to mój ulubiony styl dekoracyjny, gdyż wybacza wszelkie błędy, nierówności i mazy, a do tego jest genialny w swej prostocie (coś jak tarta – proste, acz wykwintne ;P). Zatem regał: maźnięty raz przy razie pędzlem umoczonym w białej emalii akrylowej (takiej, o!), a na nim cztery plastikowe koszyki prosto z Pepco, a pod nim karton, również tego samego pochodzenia. Na górze położyłam moje ręcznie robione cottonballsy, które już powoli zaczęły tracić nadzieję, że na cokolwiek się przydadzą (swoją drogą, oto  tutek, jak je zrobić).

Chcieliśmy też wyposażyć Teda w szafę. Z początku myśleliśmy o przerobieniu starego regału, potem szukaliśmy jakiejś fajnej używki. Pewnego dnia okazało się, że znajomi rodziców likwidują swoją sypialnię i szukają chętnych na meble. Przygarnęliśmy więc jedną z ich szaf. Było z nią trochę zachodu, bo okazało się, że to prawdziwa stolarska robota, nie żadne tam złóż-to-sam z Ikeły. Na szczęście szafa okazała się bardzo chętna do współpracy i dała się pięknie pomalować :D Szafę dodatkowo ozdobiły gałeczki, znane Wam z zagadki na fejsie, które okrasiłam małym dekupażem ;) Technikę tą postanowiłam wykorzystać też na łóżeczku :D

Wszystko po to, żeby jak najlepiej zgrać się z ulubionym mebelkiem, który chyba najdłużej czekał na swoją życiową rolę. Sprzęt ten był również inspiracją dla całego wnętrza :D Moi drodzy, skrzynia na zabawki. Kto czytał bloga, ten wie, że zrobiłam ją już ponad rok temu i nie bardzo wiedziałam, co z nią zrobić (a kto nie czytał, może przeczytać tu). Planując potomstwo postanowiłam więc, że będzie to skrzynia na zabawki i tak też się stało. W skrzyni zamieszkały pierwsze Tedowe zabawki (w tym rewelacyjna, oldschoolowa kaczka na kiju!).

W pokoiku pozostawiliśmy też papierowy klosz (których jestem fanką) i truskawkową fototapetę :) Na ścianie zawisł też wyjątkowy obraz: Kasztankowy konik na biegunach by #Śpisiowamama, który również cierpliwie czekał na swoje pięć minut :D













Przejdźmy zatem do kosztów (tyle się o nich napisałam na początku, że wypadałoby je podliczyć):

- fotel bujany: 280zł
- farba: Dulux kolory świata Białe żagle 5l: 90zł
- kosze plastikowe: 60zł
- emalia akrylowa do drewna i metalu LuxDecor (można nią malować zabawki) 400ml*: 10zł
- łóżeczko: barter za nowy materac do łóżka latorośli
- szafa: dobre wino

RAZEM: 440zł w gotówce plus bartery ;)

Można? Można!

Oczywiście, ktoś może stwierdzić, że lepsze z nas cwaniaczki, bo najkosztowniejsze rzeczy dostaliśmy. No cóż, nie zaprzeczę. Jednak urządzając pokoik dziecięcy zawsze mamy do wyboru kilka opcji od drugiego życia starych mebli po kupno nowiutkich i pachnących mebelków od projektanta. Wszystko zależy od nas (no i trochę też od naszego portfela ;P).


*400ml emalii wystarczyło na odświeżenie łóżeczka pokrycie (jedną warstwą) regału i pomalowanie zewnętrznych elementów szafy (również jedną warstwą). Jedna warstwa pozwala uzyskać efekt shabby, jednak jeśli chcecie uzyskać efekt jednolity, potrzebne będzie więcej warstw i dodatkowa puszka emalii :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz