sobota, 9 stycznia 2016

Tarta pomarańczowa!

Mili Państwo, nadeszły zmiany! Mam nadzieję, że się podobają, bo ja się prawie posikałam z ekscytacji :D Z tej okazji postanowiłam uraczyć wszystkich przepisem na tartę pomarańczową zainspirowaną telewizyjną reklamą Tesco (tak jest!)



Generalnie rzecz biorąc tarta bardzo odpowiada mojej osobowości kulinarnej :D Głownie dlatego, że jestem raczej typem gospodyni prostej i topornej: gotuję bo muszę i kiedy muszę! Owszem, zdarza mi się czasem coś przyrządzić tak po prostu, ale zazwyczaj jest to takie wydarzenie, że od razu chwalę się tym na fejsie, instagramie, albo właśnie na blogu ;)

Wróćmy jednak do tarty... bardzo lubię tą formę wypowiedzi kulinarnej, gdyż jest bardzo prosta w obsłudze, a przy tym brzmi tak wykwintnie ;P A zatem, zacznijmy od składników:

- 1 opakowanie ciasta francuskiego
- 2 duże pomarańcze
- tabliczka gorzkiej czekolady
- 50 g masła lub margaryny do pieczenia
- łyżka brązowego cukru

Przygotowanie:

Pomarańcze obieramy ze skórki i kroimy w niezbyt grube plasterki. Do małego garnka wlewamy trochę wody i gotujemy. Do garnka o takiej samej (lub nawet mniejszej) średnicy łamiemy czekoladę i dokładamy do niej masło lub margarynę. Kiedy woda w garnku się zagotuje, wstawiamy na niego garnek z czekoladą. W ten sposób powstaje nam tzw. wodna kąpiel, a czekolada się nie przypali. W ten sposób rozpuszczamy czekoladę z tłuszczykiem :D Kiedy czekolada się rozpuści odstawiamy ją do wystygnięcia.



















Następnie nagrzewamy piekarnik do 180 stopni, formę do tarty smarujemy niewielką ilością tłuszczu i wykładamy ciastem. Widelcem nakłuwamy ciasto francuskie, kładziemy na nim papier do pieczenia i wysypujemy fasolę*. Tak przygotowane ciasto wstawiamy do piekarnika (ja włączam termoobieg) na 10 minut.




















Po tym czasie wyjmujemy ciasto, zdejmujemy z niego fasolę i pozwalamy mu trochę ostygnąć. Następnie wylewamy na nie czekoladę i wykładamy pomarańczami. Żeby złagodzić niego kwaśność pomarańczy, zdecydowałam się posypać je brązowym cukrem.
















Z pozostałego ciasta francuskiego układam wierzch tarty, nakłuwam widelcem i następuje powrót do piekarnika. Znowu na 180 stopni (u mnie z termoobiegiem) i znowu na 10 minut. Po upływie tego czasu, tartę odstawiamy do wystygnięcia i można wcinać!












TADAM!



*dla tych, których stopień kuchennego wtajemniczenia podobny jest do mojego objaśniam: dzięki temu z ciasta nie zrobi się bąbel. To znaczy zrobi się, ale o wiele mniejszy ;P 
P.S. No worries, ja ten patent odkryłam dopiero niedawno, więc piąteczka!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz