sobota, 29 października 2016

Halloween


#Śpisiowamama

Dawno, dawno temu, kiedy to nasi protoplaści mówili na chleb bep, a na księdza Zorro, a ich protoplaści drapali się kijem po tyłku próbując wykrzesać ogień w swojej glinianej jamie, wtedy to właśnie Celtowie próbowali wykminić jakby tu zrobić w konia złe duchy, co to straszą pod łóżkiem i ogólnie są odpowiedzialne za całe zło tego świata z gradobiciem, trzęsieniem ziemi i kokluszem włącznie;) Po długiej burzy mózgów i konkursie projektów doszli do tego, że najsprytniej będzie przebrać się za stracha, żeby inne strachy pomyślały, że to swój i dały mu święty spokój  (stąd przebieranki), a dla pewności, co by nie mieć wątpliwości i tak na wszelki wypadek stwierdzili, że warto jeszcze tym strachom jakąś szamkę załatwić, wszak wiadomo, że jak człowiek głodny to i zły  (stąd cukierek albo psikus). Jeśli natomiast rozchodzi się o nazwę, to objaśniam, co mi wiadomo w tej sprawie: 
Celtowie urządzali przebieranki w obawie przed tym, że duch babci zechce jednak przyjść i ochrzanić ich za to, że nie zjedli tej owsianki za dzieciaka, co to nad nią tak babcia stała. A duchy najczęściej przychodziły wraz z zakończeniem lata i początkiem pory roku zwanej #pizgazłem. Z czasem, kiedy religia chrześcijańska położyła swoją łapkę na Europie zaczął się rebranding. Ustanowiono zatem, że zamiast imprezki z przebierankami będzie imprezka na cześć wszystkich świętych. Ludzie to kupili, ale nie do końca. Bo owszem, 1. listopada świętują uroczystość Wszystkich Świętych, ale jednak przebieranki w wigilię Wszystkich Świętych pozostały. Notabene stąd też wzięła się nazwa Halloween. Ogólnie rzecz biorąc jest to efekt końcowy ewolucji słów All Hallows Eve (czyli po naszemu wigilia Wszystkich Świętych właśnie).

#Śpisiowamama

Tylko po co ja o tym w ogóle piszę? Ano po to, że co roku ten temat wraca jak nie przymierzając bumerang. Być może dlatego, że dziwnym trafem co roku 31. października wypada akurat w przeddzień Wszystkich Świętych...? Generalnie ubawiłam się setnie pismem naszego, toruńskiego kuratora oświaty, który w jakże wysublimowany sposób próbował przekonać nieprzekonanych, że Halloween to zło, a przy okazji delikatnie dać do zrozumienia nauczycielom i dyrektorom szkół, kto tu rządzi i kogo za sobą ma. Nieco już mniej subtelnie natomiast wprowadził pan kurator ferment na linii rodzic-dyrekcja szkoły sugerując, że rodzice maja pomóc szkole podjąć odpowiednią decyzję. Czyli ogólnie to wiecie, co macie robić... wszystko na mój koszt jak mawiał klasyk ;) Moim skromnym zdaniem bardzo nietrafioną była również uwaga, jakoby szczególnie zagrożone były umysły uczniów szkół specjalnych, którym to impreza Halloweenowa może tylko namieszać w głowie. Nie wiem, jakie źródła kazały tak przypuszczać autorowi pisma, ale moje twierdzą, że wszelkie formy aktywizacji, teatralizacji, sztuki, zabawy i działania (w tym właśnie przebieranki) mają raczej pozytywny wpływ na uczniów szkół specjalnych. Ale co ja tam wiem...

Inna sprawa, że kompletnie nie rozumiem, o co chodzi w tej całej nagonce na Halloween... Zupełnie jakbyśmy nie mogli przestać na chwilę się umartwiać i trochę zabawić. Oh wait! Jesteśmy w Polsce, tutaj nawet Dzisiaj w Betlejem śpiewa się na melodię Wisi na krzyżu. Mimo wszystko jednak argumenty przeciwników Halloween nie bardzo do mnie trafiają. 

No bo tak: 
Pogańskie święto! No tak, ale jak tak dobrze pomyśleć, to większość świąt jest pogańska tyle że odpowiednio zaadaptowana do wymagań chrześcijańskich. Ot taka choinka na przykład. 100% german w niej, ale w Bożym Narodzeniu nie przeszkadza. Swoją drogą ciekawi mnie, co na ten temat mówią w Brytyjskich kościołach?

Nie polskie to święto! Okeej. W takim razie zrezygnujmy też z Walentynek, bo nijak się one mają do polskiej tradycji. Zlikwidujmy jarmarki bożonarodzeniowe i letnie grille.

Gusła i zabobony. Serio? A Andrzejki to pies? Rozumiem, że andrzejkowe wróżby i zabobony to nie zabobony i nie mącą umysłów dzieci.

Komercjalizacja. Piniondz wszędzie, panie! No co zrobisz, takie czasy. Swoją drogą na zniczach też niemały zarobek ludzie mają, prawda? A odnośnie komercjalizacji to chyba najlepiej poczytać sobie, dlaczego strój świętego Mikołaja jest czerwono biały i jakiż tam produkt jest podstępnie ulokowany ;)

Spustoszenie duszy i umysłu. Na tenże gruby kaliber mam jeszcze grubszy: albowiem jakoś nigdy jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś był równie zatroskany o umysły i dusze młodych ludzi na przykład w trakcie karnawału albo juwenaliów. Wtedy to na potęgę możemy doświadczać wysypu żywych trupów, wampirów, Monster High i innych maszkar. Albo kolędnicy, wśród których można znaleźć i diabła... Ale rozumiem, że wtedy są spoko?

No i, w końcu, naczelny argument, że jak to, że to się nie godzi tak imprezować, podczas gdy nazajutrz taka refleksja i zaduma ma nadejść. I tego to już kompletnie nie rozumiem, bo nie wiem, co ma piernik do wiatraka. Dlaczego pogodny nastrój i dobra zabawa jednego dnia mają wykluczyć wspomnienie drogich nam osób dnia następnego? A w ogóle to chciałam przypomnieć, że święto Wszystkich Świętych to w sumie radosne święto i tak na dobrą sprawę każdy z nas świętuje wówczas swoje imieniny (tak mi w podstawówce powiedziała pani od religii ;) ), a czas wspominek i żałoby wypada w Dzień Zaduszny przecież. No ale to już jak kto woli...

#Śpisiowamama

Wszystkiego dobrego z okazji imienin :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz