www.pixabay.com
Dzień 5.
Drogi pamiętniczku…
dość niesamowicie radzę sobie z tym czekaniem :D
Odświeżyłam łazienkę, nadrobiłam dekupażowe zaległości, w moim mieszkaniu
panuje porządek, co jest raczej rzadkością, bo (Mamusiu, tego nie czytaj!) na
co dzień szkoda mi czasu na sprzątanie :P Mało tego, nadrabiam książkowe
zaległości! Najbardziej jednak cieszę się z tego, że domowym sposobem, przy pomocy
farby z drogerii pozbyłam się ombre (tu przestroga dla potomnych: NIGDY NIE
PRÓBUJCIE TEGO W DOMU! Serio.), a przynajmniej taki miałam plan. Ogólnie nie
polecam, ale przynajmniej moją głowę zaprząta teraz myśl: Co tu zrobić, żeby
nie wyglądać, jak ostatni debil?
Dzień 6.
Drogi pamiętniczku…
to jest jakiś dramat (mam na myśli czekanie)!
Człowiek ma wakacje, czas na naładowanie bateryjek i zamiast korzystać z tego,
że można poleżeć do góry brzuchem, ten człowiek chodzi i się przejmuje
czekaniem. Myślę sobie, że byłoby łatwiej, gdyby szanowny małżonek nie pracował
w godzinach popołudniowo-wieczornych. Całe szczęście, że już niedługo i jemu
przyjdzie cieszyć się ustawowo mu przysługującym czasem na wypoczynek :D Ale
czy na pewno…? W końcu będzie wypoczywał ze mną ;P
Dzień 7.
Drogi pamiętniczku…
pamiętaj, nigdy nie ufaj temu, co producent napisał
na opakowaniu! Zwłaszcza na testach ciążowych! Sęk w tym, drogi pamiętniczku,
że oni tam napisali, że możesz sprawdzić, czy jesteś w ciąży już po 6-ciu
dniach! Pfff, wierutne kłamstwo i pomówienia! Akurat, po sześciu dniach niczego się nie dowiesz ;) Producenci testów ciążowychodzi specjalnie to robią.
Żerują na takich naiwniakach, jak ja. Mało tego, dołączyli mi do opakowania
ulotkę, na której napisali, że to, że test jest negatywny, to w cale nie
znaczy, że nie jestem w ciąży. Muszę odczekać kilka dni i zrobić test ponownie.
Naciągacze!
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz