środa, 12 sierpnia 2015

Pamiętnik z czekania cz. III

www.pixabay.com

Dzień 8.

Drogi pamiętniczku…
dziś mam ewidentnie dobry dzień :) Udało nam się zarezerwować pokój nad morzem :D Jest szansa, że tam się trochę ogarnę i wyluzuję :) Morze jest super! W ogóle (zupełnie nie wiem, dlaczego) zbiorniki wodne działają na mnie bardzo relaksująco. Niedawno byliśmy z kolegą małżonkiem w domku nad jeziorem i było bajecznie. Być może jest tak, że woda wyciąga ze mnie stres ;)


Dzień 9.

Drogi pamiętniczku…
jestem na fali! Dziś są urodziny mojej ukochanej Siostruni! Będzie impreza :D Od rana głowę zaprząta mi tylko to (no może jeszcze parę innych spraw, ale to najbardziej). Szykujemy dla niej prezent-niespodziankę. Na pewno się spodoba, w końcu sama mi o tym powiedziała… Któregoś dnia podczas obiadu u Rodziców wyszłyśmy na balkon i tam przyznała mi się… Nie myślałam, że ulegnie magii tego urządzenia, ale z drugiej strony zdałam sobie sprawę, że sekretnie przyznaję jej rację… „Ten iPhone jest naprawdę spoko, wiesz…”.  Nie było innej rady, jak ogłosić kolektę i zakupić. Oczywiście białego ;D


Dzień 10.

Drogi pamiętniczku…
impreza była super :D Świetnie się bawiliśmy, były tańce, hulanki, swawole! Siska wybrała rewelacyjne miejsce :) Wszyscy (pisząc wszyscy mam oczywiście na myśli wszystkie dziewczyny) zachwycały się moją szarą tiulową spódnicą. Musisz wiedzieć, pamiętniczku, że nie jest to byle spódnica, jak ten szary badziew z Reserved pod tytułem podszewka i dwie warstwy tiulu na krzyż (pfff). Moja spódnica ma tyle warstw, że podszewki nawet nie widać (ha!)! Nawet kolega małżonek powiedział, że wyglądam jak Carrie Brashaw! Dziś kolejna impreza, tym razem rodzinna! Zum Wohl…!


Dzień 11.

Drogi pamiętniczku…
spotkało mnie coś niesamowitego! Zostanę matką chrzestną! Mojej własnej prywatnej i w dodatku pierwszej siostrzenicy (bo jak nazwać córeczkę siostry ciotecznej? Ha! Teraz to proste: chrześniaczka!). Jestem taka szczęśliwa, wdzięczna, dumna i w szoku jednocześnie :D Aż sama się sobie dziwie ;P Sama myślałam, że będzie gorzej, bo tak akurat się złożyło, że z Quzynką razem byłyśmy w ciąży. Nawet umawiałyśmy się już na wspólne spacery (co nie jest tak oczywiste, bo mieszkamy w różnych miastach ;P), między naszymi maluchami mały być cztery miesiące różnicy. Ale… wyszło jak wyszło i będzie więcej ;) Wszyscy (łącznie ze mną :P) zastanawiali się, jak ogarnę narodziny małej Ninjy. Na szczęście dałam radę :D Mniej więcej jak Phoebe i Rachel z Friends’ów, kiedy Monica i Chandler się zaręczyli (I’m 90% happy and only 10% jealous :P). Jednak kiedy zobaczyłam małą Ninję zniknęło nawet te 10% :D Jestem tak szczęśliwa, że w drodze powrotnej omawiałam z kolegą małżonkiem najlepszy prezent na chrzciny :P


Dzień 12.

Drogi pamiętniczku…
czuję, że nic z tego nie będzie. Olałam kolejny test, a on się na mnie wypiął jedną kreską. Nie boli mnie nic poza brzuchem, co chyba oznacza rychły przyjazd ciotki, a to z kolei oznacza, że w moim brzuchu nic się nie zadziało… Nic. Nothing. Nix. Nada… trochę qwa szkoda. Szkoda też tych wszystkich mojito virgin… Coś czuję, że jak ta ciotka przyjedzie, to będzie płacz i zgrzytanie zębów… Szanowny małżonku, szykuj się!

Dzień 13.

Drogi pamiętniczku…
kolega małżonek (podświadomie, acz dla swojego dobra) funduje mi rozrywki, żebym nie myślała sobie za dużo w tym oczekiwaniu. Dziś wybraliśmy się do teściów i spędziliśmy cały dzień na świeżym powietrzu :) Małżonek skosił trawę, ja wypielęgnowałam im psa, a potem poszłam w szpinak i buraki ;P Wróciliśmy obładowani darami ogrodu jak wielbłądy. Teraz nic tylko zrobić sałatkę z białych buraków i szpinaku, sfotografować, przefiltrować, ohaszować i na insta! Druga sprawa jest taka, że w drodze powrotnej wstąpiliśmy do Lidla. Kolega małżonek przypadkowo trafił na ostatni w mieście ekspres do kawy, na który ostrzyłam sobie zęby od czwartku, ale okazało się, że nie ja jedna. Naród poszedł w te ekspresy jak dzik w żołędzie pozostawiając po sobie krew i pożogę. Na szczęście ktoś chyba nieumiejętnie ukrył swoją zdobycz, a małżonek przypadkowo odkrył kryjówkę. Po starannym obejrzeniu zawartości kartonu kroczyliśmy dumnie do kasy ;D



Dzień 14.

Drogi pamiętniczku…
nie wiem, jak to napisać, więc może posłużę się cytatem za wieszczem:

Lepiej niech się pojawi kto tylko chodzić zdoła 
i bijcie w dzwony we wszystkich kościołach 
klękajcie żony, bo przecież uwielbiony 
wreszcie zawitał w wasze strony 

on 
już tu jest 
on już tu już tu jest
(Abradab "ON")


Yey! Ciąża 2.0 :D 

3 komentarze:

  1. Wszyscy trzymamy kciuki :) I już nie mogę się doczekać, aż moim nowym iPhone zrobię zdjęcie swojej siostrzenicy/siostrzeńcowi, przefiltruję, ohasztaguję i pochwalę się na insta!
    <3

    OdpowiedzUsuń