www.pixabay.com
Dzień 8.
Drogi pamiętniczku…
dziś mam ewidentnie dobry dzień :) Udało nam się
zarezerwować pokój nad morzem :D Jest szansa, że tam się trochę ogarnę i
wyluzuję :) Morze jest super! W ogóle (zupełnie nie wiem, dlaczego) zbiorniki
wodne działają na mnie bardzo relaksująco. Niedawno byliśmy z kolegą małżonkiem
w domku nad jeziorem i było bajecznie. Być może jest tak, że woda wyciąga ze
mnie stres ;)
Dzień 9.
Drogi pamiętniczku…
jestem na fali! Dziś są urodziny mojej ukochanej
Siostruni! Będzie impreza :D Od rana głowę zaprząta mi tylko to (no może
jeszcze parę innych spraw, ale to najbardziej). Szykujemy dla niej
prezent-niespodziankę. Na pewno się spodoba, w końcu sama mi o tym powiedziała…
Któregoś dnia podczas obiadu u Rodziców wyszłyśmy na balkon i tam przyznała mi
się… Nie myślałam, że ulegnie magii tego urządzenia, ale z drugiej strony
zdałam sobie sprawę, że sekretnie przyznaję jej rację… „Ten iPhone jest
naprawdę spoko, wiesz…”. Nie było innej
rady, jak ogłosić kolektę i zakupić. Oczywiście białego ;D
Dzień 10.
Drogi pamiętniczku…
impreza była super :D Świetnie się bawiliśmy, były
tańce, hulanki, swawole! Siska wybrała rewelacyjne miejsce :) Wszyscy (pisząc wszyscy
mam oczywiście na myśli wszystkie dziewczyny) zachwycały się moją szarą tiulową
spódnicą. Musisz wiedzieć, pamiętniczku, że nie jest to byle spódnica, jak ten
szary badziew z Reserved pod tytułem podszewka i dwie warstwy tiulu na krzyż
(pfff). Moja spódnica ma tyle warstw, że podszewki nawet nie widać (ha!)! Nawet
kolega małżonek powiedział, że wyglądam jak Carrie Brashaw! Dziś kolejna
impreza, tym razem rodzinna! Zum Wohl…!
Dzień 11.
Drogi pamiętniczku…
spotkało mnie coś niesamowitego! Zostanę matką
chrzestną! Mojej własnej prywatnej i w dodatku pierwszej siostrzenicy
(bo jak nazwać córeczkę siostry ciotecznej? Ha! Teraz to proste: chrześniaczka!).
Jestem taka szczęśliwa, wdzięczna, dumna i w szoku jednocześnie :D Aż sama się
sobie dziwie ;P Sama myślałam, że będzie gorzej, bo tak akurat się złożyło, że
z Quzynką razem byłyśmy w ciąży. Nawet umawiałyśmy się już na wspólne spacery
(co nie jest tak oczywiste, bo mieszkamy w różnych miastach ;P), między naszymi
maluchami mały być cztery miesiące różnicy. Ale… wyszło jak wyszło i będzie
więcej ;) Wszyscy (łącznie ze mną :P) zastanawiali się, jak ogarnę narodziny
małej Ninjy. Na szczęście dałam radę :D Mniej więcej jak Phoebe i Rachel z
Friends’ów, kiedy Monica i Chandler się zaręczyli (I’m 90% happy and only 10% jealous
:P). Jednak kiedy zobaczyłam małą Ninję zniknęło nawet te 10% :D Jestem tak
szczęśliwa, że w drodze powrotnej omawiałam z kolegą małżonkiem najlepszy
prezent na chrzciny :P
Dzień 12.
Drogi pamiętniczku…
czuję, że nic z tego nie będzie. Olałam kolejny
test, a on się na mnie wypiął jedną kreską. Nie boli mnie nic poza brzuchem, co
chyba oznacza rychły przyjazd ciotki, a to z kolei oznacza, że w moim brzuchu
nic się nie zadziało… Nic. Nothing. Nix. Nada… trochę qwa szkoda. Szkoda też
tych wszystkich mojito virgin… Coś czuję, że jak ta ciotka przyjedzie, to
będzie płacz i zgrzytanie zębów… Szanowny małżonku, szykuj się!
Dzień 13.
Drogi pamiętniczku…
kolega małżonek (podświadomie, acz dla swojego
dobra) funduje mi rozrywki, żebym nie myślała sobie za dużo w tym oczekiwaniu.
Dziś wybraliśmy się do teściów i spędziliśmy cały dzień na świeżym powietrzu :)
Małżonek skosił trawę, ja wypielęgnowałam im psa, a potem poszłam w szpinak i
buraki ;P Wróciliśmy obładowani darami ogrodu jak wielbłądy. Teraz nic tylko
zrobić sałatkę z białych buraków i szpinaku, sfotografować, przefiltrować,
ohaszować i na insta! Druga sprawa jest taka, że w drodze powrotnej wstąpiliśmy
do Lidla. Kolega małżonek przypadkowo trafił na ostatni w mieście ekspres do
kawy, na który ostrzyłam sobie zęby od czwartku, ale okazało się, że nie ja
jedna. Naród poszedł w te ekspresy jak dzik w żołędzie pozostawiając po sobie
krew i pożogę. Na szczęście ktoś chyba nieumiejętnie ukrył swoją zdobycz, a
małżonek przypadkowo odkrył kryjówkę. Po starannym obejrzeniu zawartości
kartonu kroczyliśmy dumnie do kasy ;D
Dzień 14.
Drogi pamiętniczku…
nie wiem, jak to napisać, więc może posłużę się
cytatem za wieszczem:
Lepiej
niech się pojawi kto tylko chodzić zdoła
i bijcie w dzwony we wszystkich kościołach
klękajcie żony, bo przecież uwielbiony
wreszcie zawitał w wasze strony
on
już tu jest
on już tu już tu jest
i bijcie w dzwony we wszystkich kościołach
klękajcie żony, bo przecież uwielbiony
wreszcie zawitał w wasze strony
on
już tu jest
on już tu już tu jest
(Abradab "ON")
Yey! Ciąża 2.0 :D
:)
OdpowiedzUsuńWszyscy trzymamy kciuki :) I już nie mogę się doczekać, aż moim nowym iPhone zrobię zdjęcie swojej siostrzenicy/siostrzeńcowi, przefiltruję, ohasztaguję i pochwalę się na insta!
OdpowiedzUsuń<3
Lubię to! :)
Usuń