www.pixabay.com
Dzień 1.
Drogi pamiętniczku…
już raz byłam mamą, ale, nie wiadomo dlaczego, ktoś
lub coś zadecydowało, że to nie mój czas i dupa. Podobno to spotyka aż 20%
przyszłych mam, jednak trzeba przyznać, że statystyka w tym wypadku niezbyt sprawdza
się jako pocieszenie. Podobnie jak hasła w stylu:
„Jesteś jeszcze młoda, będziesz miała mnóstwo
dzieci” (dopełnieniem tego hasła jest najczęściej swawolne machnięcie ręką)
– kiedy ja, tak naprawdę, nie chcę mieć mnóstwa dzieci, chcę tamto
jedno.
„Przynajmniej wiesz, że możesz zajść w ciążę”
(tutaj następuje pełne wywyższenia spojrzenie koleżanki, która stara się o
dziecko) – masz rację, koleżanko, w konkursie pt. Kto ma gorzej,
zdecydowanie wygrywasz, bhawo Ty!
Muszę przyznać, że się trochę zdenerwowałam, więc
nie będę już brnęła dalej w ten temat ;)
Dzień 2.
Drogi pamiętniczku…
czekanie jest do dupy. Za to bardzo zabawny jest
fakt, że czekać przyszło właśnie mi. Nie znam osoby, która byłaby
bardziej niecierpliwa niż ja sama. No, może mój własny, osobisty dziadek
(genetyka – to wiele tłumaczy). Tym sposobem jest mi dane czekać i czekać i
czekać… Zatem czekam, choć raczej niecierpliwie. Cierpliwość nie ma tu nic do
rzeczy. Dlatego chodzę cała wściekła, przez co obrywa szanowny małżonek. Sama
już nie wiem, czy wściekam się dlatego, że czekam, czy to może PMS. Jedno jest
pewne: nienawidzę bezczynnie czekać!
Dzień 3.
Drogi pamiętniczku…
okazało się, że ta wściekłość to jednak PMS (yey!).
Moja euforia trwała nawet kilka dni, jednak zginęła marnie w nawałnicy,
przygnieciona myślami w stylu: Co dalej?, Trzeba działać!, Do roboty!, Kiedy
będzie ten właściwy moment?!
Po prostu jestem idiotką. W taki sposób nigdy się
nie doczekam!
Dzień 4.
Drogi pamiętniczku…
jakoś sobie z tym planowaniem poradziliśmy i, muszę
przyznać, że było to bardzo miłe #fun #romantic #greattime #withmylove. Teraz
pozostaje nam tylko czekać! #funfunfun
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz