wtorek, 4 sierpnia 2015

Pamiętnik z czekania cz. I

www.pixabay.com

Dzień 1.

Drogi pamiętniczku…
już raz byłam mamą, ale, nie wiadomo dlaczego, ktoś lub coś zadecydowało, że to nie mój czas i dupa. Podobno to spotyka aż 20% przyszłych mam, jednak trzeba przyznać, że statystyka w tym wypadku niezbyt sprawdza się jako pocieszenie. Podobnie jak hasła w stylu:
Jesteś jeszcze młoda, będziesz miała mnóstwo dzieci” (dopełnieniem tego hasła jest najczęściej swawolne machnięcie ręką) – kiedy ja, tak naprawdę, nie chcę mieć mnóstwa dzieci, chcę tamto jedno.
„Przynajmniej wiesz, że możesz zajść w ciążę” (tutaj następuje pełne wywyższenia spojrzenie koleżanki, która stara się o dziecko) – masz rację, koleżanko, w konkursie pt. Kto ma gorzej, zdecydowanie wygrywasz, bhawo Ty!
Muszę przyznać, że się trochę zdenerwowałam, więc nie będę już brnęła dalej w ten temat ;)


Dzień 2.

Drogi pamiętniczku…
czekanie jest do dupy. Za to bardzo zabawny jest fakt, że czekać przyszło właśnie mi. Nie znam osoby, która byłaby bardziej niecierpliwa niż ja sama. No, może mój własny, osobisty dziadek (genetyka – to wiele tłumaczy). Tym sposobem jest mi dane czekać i czekać i czekać… Zatem czekam, choć raczej niecierpliwie. Cierpliwość nie ma tu nic do rzeczy. Dlatego chodzę cała wściekła, przez co obrywa szanowny małżonek. Sama już nie wiem, czy wściekam się dlatego, że czekam, czy to może PMS. Jedno jest pewne: nienawidzę bezczynnie czekać!


Dzień 3.

Drogi pamiętniczku…
okazało się, że ta wściekłość to jednak PMS (yey!). Moja euforia trwała nawet kilka dni, jednak zginęła marnie w nawałnicy, przygnieciona myślami w stylu: Co dalej?, Trzeba działać!, Do roboty!, Kiedy będzie ten właściwy moment?!
Po prostu jestem idiotką. W taki sposób nigdy się nie doczekam!


Dzień 4.

Drogi pamiętniczku…
jakoś sobie z tym planowaniem poradziliśmy i, muszę przyznać, że było to bardzo miłe #fun #romantic #greattime #withmylove. Teraz pozostaje nam tylko czekać! #funfunfun 

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz