W mojej rodzinie
serial Na dobre i na złe nosi roboczy tytuł Lekarze z kosmosu.
Głównie dlatego, że serialowa wizja pracy lekarza ma się nijak do
rzeczywistości. Przecież w prawdziwym życiu lekarz prowadzi przecież niejedną
pacjentkę, a kilka lub nawet kilkanaście. Nikt nie ma tyle czasu i władzy, żeby
być jak doktor House ;)
Postanowiłam
poruszyć temat lekarzy ponieważ w Wysokich Obcasach znalazłam artykuł pt. Ronić
po ludzku. W tym krótkim artykule autorka opisuje swoje dramatyczne
przeżycia związane z sytuacją, w której się znalazła oraz to, w jaki sposób
została potraktowana przez personel szpitala, w którym leżała. Artykuł ten
pojawił się w WO rok temu, jednak mój umiarkowany optymizm jakoś nie pozwala mi
wierzyć, że wiele się przez ten rok zmieniło. Niestety autorka nie podaje nazwy
ani nawet miejscowości, w której szpital się znajduje, nie mniej jednak myślę,
że w całej Polsce mnóstwo jest przykładów takiego traktowania.
Mnie na szczęście
ominęła połowa tej traumy. To znaczy ta część związana z pobytem w szpitalu.
Już na izbie przyjęć, kiedy siedzieliśmy z Vincem w towarzystwie przyszłych mam
i ich mężów, matek, ojców, braci, sąsiadów i nie wiadomo kogo jeszcze, położna
oddziałowa podeszła do nas i zaproponowała, żebyśmy przenieśli się w inne,
nieco odosobnione miejsce. Już po przyjęciu na oddział (nie na
porodówkę, czy patologię ciąży!) wiedziałam, co mnie czeka. Położna oddziałowa
opowiedziała mi o procedurze, którą trzeba uruchomić w takim przypadku. Później
rozmowa z lekarzem z czasem przewidzianym na moje pytania. Przez cały ten czas
czułam, że lekarze i położne są w szpitalu dla mnie, że się mną opiekują.
Pozwolili Vincowi siedzieć ze mną, kiedy myślałam, że dosłownie wywinę się na
drugą stronę z bólu. Nikt go nie wygonił, kiedy czekaliśmy na zabieg, choć było
już grubo po godzinach odwiedzin. Wszystko było jasne i przejrzyste.
Wiedziałam, co się ze mną dzieje i jaki będzie następny krok. Nikt na mnie nie
krzyczał, kiedy prosiłam o kolejne leki przeciwbólowe. Nikt mi nawet nie
zasugerował, że histeryzuję, czy przesadzam.
Nie wiem, skąd biorą
się takie rozbieżności w podejściu personelu szpitala. Być może to kwestia
zatrudnienia odpowiednich osób, być może kwestia szkoleń… Mam nadzieję, że to
się wkrótce zmieni i wszędzie będzie można nie tylko rodzić po ludzku, ale też
ronić po ludzku. Dokładanie rodzicom kolejnego zmartwienia w postaci
niewybrednych i krzywdzących komentarzy, czy nieprofesjonalnego podejścia jest
po prostu zwykłym barbarzyństwem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz