sobota, 4 kwietnia 2015

„…for better, for worse…”

I, ____, take you, ____, to be my lawfully wedded(husband/wife), to have and to hold, from this day forward, for better, for worse, for richer, for poorer, in sickness and in health, until death do us part.*

Przewrotność losu zrządziła, że w Polsce obowiązują nieco inne słowa przysięgi małżeńskiej. Sama pamiętam dokładnie (choć było to prawie pięć lat temu), że podczas naszego ślubu z Vincem takie słowa nie padły. Vince chyba jednak musiał się naoglądać seriali anglojęzycznych, bo najwyraźniej (na moje szczęście) wziął sobie je do serca. Ten post (niezależnie od tego, jak zabrzmi) nie jest o tym, jak nam było źle, ale o tym, jakie to cenne, kiedy ma się przy sobie kogoś takiego jak Vince.

Pamiętam, że jakiś tydzień temu siedzieliśmy z Vincem i rozmawialiśmy o tym, jakie mamy szczęście. O tym, że jakimś cudownym trafem omijają nas jakieś wielkie katastrofy. Natomiast, kiedy przytrafiają się drobne, zawsze umiemy sobie z nimi poradzić. Pamiętam też, że mówiłam Vinceowi, że musimy się cieszyć tym wszystkim, i że może nawet idzie nam ZA dobrze ;) i musimy być przygotowani na to, że tak zwane coś grubszego w końcu może trafić się i nam ;) No i oczywiście stało się. Moja teściowa z pewnością by powiedziała, że WYKRAKAŁAM, że zaczarowałam i w ogóle wypowiedziałam słowa w złą godzinę. Na szczęście nie bardzo wierzę w takie rzeczy.

Tak, czy inaczej, kiedy już przyszło do nas to coś grubszego, Vince mimo strachu i smutku, stanął na wysokości zadania. Kiedy lekarz powiedział nam, że nasza Fasola przestała rosnąć, był przy mnie. Cierpliwie słuchał, o czym mówi lekarz i mocno mnie przytulał, kiedy ja już nie miałam siły słuchać. Przyjeżdżał do mnie do szpitala, gdy tylko o to poprosiłam (albo nawet, kiedy nie prosiłam). Bez żadnego mrugnięcia okiem zniósł niedokrwienie swojej ręki, kiedy ściskałam ją wijąc się z bólu na łóżku. Największe wrażenie jednak zrobił na mnie, kiedy próbował sprawić, żebym nie myślała o tym, co się z nami dzieje. Pytał o moich uczniów, planował wakacje, opowiadał o naszych zwierzakach… jednym słowem, robił wszystko, żeby odwrócić moją uwagę od bieżących okoliczności.

Jestem dumna z mojego Małża, że tak wspaniale się zachował i jestem wdzięczna jego rodzicom i wszystkim, którzy mieli wpływ na kształtowanie się jego osobowości. Takiego partnera życiowego życzę każdemu :)

Na zakończenie cytat z piosenki, która była mi bliska jeszcze zanim trafiła do mainstreamu ;P :

Miłość to żaden film w żadnym kinie 
ani róże ani całusy małe, duże. 
Ale miłość - kiedy jedno spada w dół, 
drugie ciągnie je ku górze.**



*http://en.wikipedia.org/wiki/Marriage_vows

** Happysad, Zanim pójdę, J. Kawalec, 2004

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz