środa, 22 maja 2019

DENKO

Kimże jest blogerka kosmetyczna bez zestawienia zużytych przez siebie kosmetyków? Ano nikim, dlatego ponieważ gromadzona przeze mnie kolekcja opakowań po zużytych produktach przestała mieścić się na przeznaczonym dla niej miejscu, postanowiłam, że muszę ją w końcu opisać


Zacznijmy może od produktu, z którego nie bardzo byłam zadowolona, a który wiele osób zachwala. Mianowicie olejek do demakijażu od Olivii Plum. To mój pierwszy olejek do demakijażu i, umówmy się, póki co, ostatni. Trafiłam na niego przypadkiem, ponieważ znajdował sie w grudniowej edycji Naturalnie z pudełka (tak, zużyłam go dopiero na przełomie marca i kwietnia!). Nie oszukujmy się, nie umiem w to i póki co nie zamierzam dalej próbować. Na demakijaż zużyłam od 1,5 do 2 razy więcej płatków kosmetycznych, a i tak kończyłam z pandą pod oczami i tłustą linią włosów. Na plus na pewno jest skład i zapach, ale opakowanie, jak i cały produkt mnie nie przekonał.


Kolejnym rewelacyjnym produktem, który u mnie okazał się średni był szampon do włosów suchych i zniszczonych Only Bio. Dobrze się pienił, zapach też mi nie przeszkadzał, był bardzo wydajny (niestety!) i, co najważniejsze moim zdaniem, ma certyfikat Ecocert. Jednak po prostu nie był szamponem dla mnie. Potrzebuję czegoś o łagodnym działaniu na skórę głowy, a ten szampon jakoś tak nie działał. Na szczęście nie podrażniał, ale efekt nie był taki, jakiego bym się spodziewała.





Żeby wyczerpać temat lewej części zdjęcia czas na piankę do mycia twarzy Eco Laboratories. Ten hit sprawdził się także u mnie. Nie jest droga (cena to ok 20 zł), nie ma w sobie zbędnych śmieci, dobrze zmywa pozostałości makijażu i odświeża rano, nie wysusza i nie pozostawia uczucia ściągnięcia, a przy tym ładnie i delikatnie pachnie. Na pewno jeszcze do niej wrócę.






Ostatnimi produktami, które chcę opisać są hydrolaty, czyli płyn, który powstaje w procesie destylacji roślin parą wodną. Do tej pory moim ulubionym był hydrolat różany. Jakiś czas temu na targach kosmetyków naturalnych w Bydgoszczy kupiłam hydrolat z czarnej porzeczki LaLe i okazał się bardzo przyjemny zarówno do twarzy, jak i do włosów. Myślę, że przy okazji kolejnych zakupów w tym sklepie wyposażę się w ten hydrolat ponownie. Później drogą kupna nabyłam też hydrolat lawendowy Ecospa, jednak ten okazał się bardzo mocny ii powodował podrażnienia i zaczerwienienia, z tego powodu już do niego nie wrócę. Jego plusem był delikatny konserwant, który sprawia, że produkt nie psuje się tak szybko i nie traci swoich właściwości. Dużym plusem dla obu jest fakt, że zarówno LaLe jak i Ecospa wlało swój produkt do szklanej buteleczki.


Macie swoje ulubione produkty do pielędnacji? Cały czas poszukuję odpowiedniego dla siebie szamponu. Ciekawa też jestem Waszej opinii o hydrolatach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz