Rude nie mają
lekko. Niby w życiu nikt nie ma lekko, ale biorąc pod uwagę pielęgnację włosów,
to w tym przypadku chyba jesteśmy w czołówce. Całe życie farbowałam włosy na
(mniej, lub bardziej) rudo. Do tej pory robiłam to w domowym zaciszu w
towarzystwie osób trzecich. Wypróbowałam jakiś pierdyliard różnych farb. Od
koloryzacji zmywalnej po trwałą, ostatnio sięgnęłam nawet po farbę fryzjerską.
Mimo wszystko kolor nie był wcale tak trwały, jak obiecywano na opakowaniu.
Któregoś dnia, kiedy przeczytałam, że kolor utrzymuje się na włosach do 10
tygodni, dosłownie wybuchłam śmiechem.
Jakieś pół roku temu postanowiłam
skończyć z patriotyzmem i oddać się w ręce profesjonalistki. Moja wspaniała
fryzjerka, Sylwia, nie tylko doradziła mi kolor odpowiedni do kondycji moich
włosów, ale także podpowiedziała, jak ów cudny kolor utrzymać. Tym sposobem
włosy są farbowane rzadziej i są w lepszej formie:
Po pierwsze – szampon. Koniecznie do
włosów farbowanych. Ja swój zmieniam za każdym razem, ponieważ moje włosy
bardzo szybko przyzwyczajają się do kosmetyków. Aktualny szampon: Elseve Color
Vive :)
Po drugie – odżywka. Od momentu,
kiedy włosy farbuje mi fryzjer używam dwóch odżywek (to właśnie doradziła mi
moja fryzjerka). Po prostu mieszam je ze sobą. Obecnie na podorędziu mam Dove Dry
Oil, które używam w połączeniu z Alter Ego Passion Orange . Tak naprawdę to
jest odżywka koloryzująca, ale świetnie się sprawdza w pielęgnacji krótkodystansowej.
Po trzecie – maska. Aktualnie
posiadam dwie, Kallos Color do włosów farbowanych, która używam na zmianę z
maską koloryzującą Inebrya Ice Cream Kromask.
Przy tylu
zabiegach nie ma się co dziwić, że rude są wredne ;) Skoro tyle czasu muszą
spędzać na pielęgnacji włosów.
p.s. zdjęcia pochodzą z forum wizaz.pl oraz archiwum allegro :)