piątek, 12 sierpnia 2016

Czarna trzynastka


Kiedy jakieś siedemnaście lat temu poznałam Kolegę Małżonka dźwięk jego imienia przyprawiał mnie o charakterystyczny i jakże subtelny, nastoletni rechot. Co nie omieszkała wypomnieć mi moja własna, rodzona matka, kiedy jej wyznałam, że synowi naszemu nadamy imię Tadeo ;) Ale wróćmy do meritum:

ON był chudy i szczurowaty, JA atrakcyjna inaczej i gdyby wtedy ktoś oznajmił mi, że to właśnie ON będzie ojcem mego dziecka, zeszłabym niechybnie od nadmiaru śmiechu. Spotykaliśmy się, można rzec, w miarę regularnie, gdyż oboje działaliśmy aktywnie w organizacji młodzieżowej zwanej Związkiem Harcerstwa Polskiego ;) Zatem wiadomo, jak to u harcerzy, zbiórki, apele, obozy, biwaki... No ogólnie często się widywaliśmy,a mimo to każde patrzyło w inną stronę ;) Ja bardziej w stronę arcyprzystojnego kolegi (z tego miejsca pozdrawiam Cię, Mati), a on bardziej w stronę mej serdecznej przyjaciółki  (pozdrawiam Cię, Małgosiu ). I tak sobie patrzyliśmy, każde w swoją stronę dopóki kilka lat później nie spotkaliśmy się u naszej wspólnej koleżanki na imprezie urodzinowej :D Ach, cóż to była za historia! Ja wystawiona do wiatru przez ziomka ze szkoły (pozdrawiam Cię, Damianie), a on mający dziewczynę  (pozdrawiam Cię, Zuzanno). Logiczne, że i tym razem nam nie wyszło. Jednak trafił nam się chyba wyjątkowo uparty Amor, bo chociaż wymieniliśmy się numerami telefonów! 

Bujaliśmy się z tymi numerami chyba z rok, aż w końcu umówiliśmy się na niezobowiązujące piwko. No wiadomo, że niezobowiązujące piwka są najlepsze,  bo potem okazuje się, ze do czegoś tam jednak zobowiązują i wcale na jednym się nie kończą ;)

Całe dwa tygodnie przetrwał nasz związek, kiedy to w swej butności postanowiłam, że to chyba jednak nie to i zdecydowałam o przerwie. Jak jednak wiadomo, coś takiego jak przerwa od związku nie istnieje i albo się w nim jest, albo nie. Zatem w ten czas stwierdziłam, że jednak nie :P Ten nasz Amor prowadzący ma jednak ewidentnie płacone za godzinę, bo po półtora roku znowu wybraliśmy się na niezobowiązujące piwko i jeszcze bardziej niezobowiązujący koncert. Tym razem chyba wszystko było bardziej zobowiązujące, gdyż jesteśmy zobowiązani tak do dziś.

W tak zwanym międzyczasie wzięliśmy ślub.  Nie dlatego, że jesteśmy jakoś bardzo wierzący, ale głównie dlatego, że mama mi kazała ;) No i chyba, jak prawie każda dziewczynka, marzyłam o mega imprezie na moją cześć, na której wystąpię w ekstra kiecce za marsjańskie dolary. Wychodząc za mąż byłam, zdaje się, nielichym ryzykantem ;) Oboje byliśmy bezrobotni (on dopiero co stracił robotę, a potem znów stracił robotę i znów... a przede mną był ostatni rok studiów i zbezczeszczony plan o tym, że przecież do chwili otrzymania dyplomu miałam być radosną utrzymanką ;) ), nie mieliśmy tez za bardzo gdzie mieszkać i tym bardziej za co. A jednak się udało i już właściwie po roku mogłam pokazać życiu fakersa niczym Agnieszka Chylińska. Kolega Małżonek z bezrobotnego stał się robotnym, ja w ostateczności nie zostałam utrzymanką i któregoś dnia jak na szczęśliwych konsumentów przystało zaczerpnęliśmy ze źródła kredytów hipotecznych i związaliśmy się świętym węzłem bankowym, którego pęta silniejsze są chyba niż te kościelne;) Serio, ilekroć zostanę przez Kolegę Małżonka zainspirowana do poszukiwania prawnika rozwodowego, przypominam sobie o tym kredycie i jakoś mi przechodzi ;)

Gdyby jeszcze ktoś tego nie zauważył, to nie jesteśmy idealną parą. Jemu po wypiciu kilku głębszych z buzi nie pachnie szachami, a ja po przebudzeniu nie wyglądam jak gwiazda filmowa. Mimo szerokiej wiedzy psychologiczno-pedagogicznej i faktu, że mogłabym niemal zamieszkać w Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus, to często teoria pozostaje teorią, a mnie i tak dopadnie trójka Drombo, czyli szlag, foch i PMS. Myślę, że z powodzeniem można stwierdzić, że jesteśmy siebie warci. Każde z nas ma coś za uszami. Może niekoniecznie w tej samej dziedzinie, ale to przecież nie szkolny system wagowy, żeby licytować się, kto za tymi uszami ma więcej;) Zwłaszcza, ze on ma większe uszy, więc logiczne, że ma więcej;)

Tymże rozpasanym tekstem chciałam się pochwalić, że oto stuknęła nam właśnie szósta rocznica ślubowania, które złożyliśmy sobie w piątek, trzynastego około godziny szesnastej. Czasem było pechowo, a czasem nie ;) Zobaczymy, jak to się wszystko dalej potoczy ;) Trzymajcie kciuki :D Wasze zdrowie!




P.S. Zdjęcia pochodzą z mojego prywatnego archiwum, jeśli masz chęć, napisz do mnie, a podam Ci namiary na autorkę ;)

środa, 10 sierpnia 2016

Mama

www.yoanna1992.pinger.pl

Pewna mama była słaba, 
Więc przychodzi do doktora
I powiada, że jest chora.

Doktor włożył okulary,
Chociaż nie był nazbyt stary. 
Dokumentnie mamę zbadał 
No i wreszcie tak powiada:

Pani za nadto się poci,
Niech Pani unika wymiocin.
Niech Pani dziecka nie kąpie,
Bo Pani kręgosłup znów tąpnie.
Niech Pani skłonów unika,
Niech syn na Panią nie sika.
Niech Pani oszczędza kolana, 
Niech Pani, Pani kochana
Na siebie hucha i dmucha,
Najlepiej zastygnie w bezruchu!

Wraca mama od doktora,
Myśli sobie: "Jestem chora!"
A doktora chora słucha...
Jakże tylko tkwić w bezruchu?

Leczyła się mama, leczyła.
W bezruchu zaś długo nie tkwiła.
Jak głosi bowiem wieść gminna,
Taka mama to postać fikcyjna!