poniedziałek, 25 lipca 2016

Kawa? Ciepła? Poproszę!


Bycie rodzicem to niesamowita sprawa, te buźki, te stópki, te śmieszki, heheszki... no po prostu miód malina! Ale są takie momenty w zyciu rodzica, kiedy tęskny wzrok sam odlatuje w stronę dorosłych uciech ;) Owszem, są rodzice, którzy zarzekają się, że tylko i zawsze dziecko i najchętniej 48 godzin na dobę by z nim spędzali ;) Oficjalnie zazdroszczę takim ludziom, a nieoficjalnie zawsze zastanawiam się, co jest z nimi nie tak? Albo ze mną;) Tak czy inaczej, jako zwilenniczka filozofii: "szczęśliwy rodzic to szczęśliwe dziecko" staram się znaleźć czas na dorosłe uciechy w stylu fryzjer, kosmetyczka, fitness czy po prostu ciepła kawa;) Oto moje na to sposoby :D

1. Taki charakter 
Na temperament nic, Pan, nie poradzisz. Syn mój, prawdopodobnie po obu dziadkach, ceni sobie spokój duszy. To z kolei sprawia, że jest mało konfliktowy i raczej wyluzowany;) Mało tego, zdaje się, że jeszcze bardziej niż spokój ceni sobie dobry sen, co praktykuje powszechnie. Te dwie cechy czynią go bardzo lubianym bobasem i sprawiają, że ludzie często i z chęcią wokół niego przebywają;)



2. Drugi człowiek 
W moim przypadku jest to Kolega Małżonek, ale może też być to ktokolwiek: konkubent, partner, przyjaciel czy jakiś inny rodzaj współspacza ;) Wychodzę z założenia, ze zwany bardzo formalnie ojciec dziecka łachy nie robi opiekując się swoim wlasnym potomkiem :) W końcu to jego prawo i obowiązek ;) Jeśli akurat współspacza brak, to myślę, że od czasu do czasu warto poprosić kogoś z zewnątrz. Ja już dawno powinnam złożyć jakąś ofiarę dziękczynną za chętnych i bezpośrednich, a przy tym dyspozycyjnych dziadków :D

3. Rutyna
Tutaj będzie kontrowersyjnie, bo oto wyłamuję się z trendu ortodoksyjnego nurtu rodzicielstwa bliskości i wprowadzam w domu tresurę (jak to niektórzy nazywają). Otóż mając w domu małe aniele skrzyżowane z leniwcem, które od samego początku trzeba było obudzić żeby nakarmić, pozwoliliśmy sobie wprowadzić stały plan dnia. Oznacza to, ze Młodzież karmi się co trzy godziny. Oczywiście nie z zegarkiem w ręku, albowiem łaskawie dopuszczam tu wariacje w temacie ;) Oprócz tego, że posiłki są serwowane co trzy godzinki, to jeszcze po nich następuje konkretna sekwencja, czyli jedzenie, zabawa (tudzież rozrywka, jak np. zmiana pieluszki;) ), a kiedy pacjent się zmęczy, wtedy przycinamy komara :) Taki plan pozwala mi zaplanować dzień i zaaranżować od czasu do czasu samowolne oddalenie;)



4. Laktator
Dzięki niemu mogę udać się na samowolne oddalenie nawet na dłużej;) albo po prostu scedować wieczorne karmienie na Kolegę Małżonka :D


5. Chusta
Magiczny sposób na uwolnienie górnych kończyn, a przy okazji na pobycie trochę razem. Również dobra na małe i duże smuteczki, cierpienia poszczepienne lub też zwyczajne marudne wtorki;) Polecam również na spacery z psem! Mój już jest zaprogramowany i kiedy tylko widzi jak się motamy, już macha ogonem na myśl o zielonej trawce. I żeby była jasność: chusta dobrana po rozmowie z certyfikowanym doradcą i noszona po kilkugodzinnym spotkaniu z takową, a nie tam żadne jutubowe szkolenia. Noszenie dziecka w chuście to nie wymiana pedałów w rowerze, żeby polegać na samych tutkach w internecie.



6. Mikrofalówka
Są takie dni kiedy nawet aniołki nie ogarniają, współspacza nie ma w domu, babcia z dziadkiem są akurat zajęci i ogólnie średnio wszystko idzie. Wówczas na ciepłą kawę raczej nie ma szans, bo właśnie w połowie drogi tyłka na sofę, kanapę czy miękki fotel, dziecko akurat zaczyna płakać, a wtedy, jak mawia Adaś Miauczyński dupa z pisaniem, chu... z poczytaniem. W takie dni kawkę serwuję sobie w ratach, a jej ciepło mogę łatwo i szybko odzyskać za pomocą mikrofalówki;)



Dziękuję za uwagę i przepraszam za przerwę w lekcji ;)


P.S. Powyższe fotki pochodzą z mojej osobistej galerii, jeśli któraś Ci się spodoba i zdecydujesz, że musisz ją mieć, poproś o udostępnienie, albo chociaż podlinkuj jej źródło ;) Peace!

poniedziałek, 4 lipca 2016

Sprzedam, kupię, zamienię

Generanie, to sytuacja kształci się tak: Allegrosze, OLXy i inne Tablice są dla mięczaków i starych trufli w jednym. Teraz naród handluje lokalnie na fejsbukowych grupach sprzedażowych! Zasady są proste, jak gumka w gaciach: prosisz o przyjęcie do grupy, ktoś Cię tam wpuszcza i śmigasz. Już możesz sprzedać własną babcię za wszy i młode chrabąszcze. Jednak wszystko tylko z pozoru wydaje się proste...

www.fastcompany.com

Otóż... wiadomo, że naród na fejsie głównie scrolluje, więc jeśli chcesz przykuć jakoś uwagę, to nie obejdzie się bez zdjęć. Tutaj trzeba pamiętać, że zdjęcia muszą być PRECYZYJNE. Dajmy na to, że oddajesz materac. Choćbyś napisał sto razy, na różowo, pogrubionym, ze chcesz oddać TYLKO materac,  a na zdjęciu umieścisz całe łóżko, to naród i tak będzie dzwonił i ochoczo informował Cię, że chętnie weźmie od Ciebie to łóżko ;) Jak by nie patrzeć, ewidentnie wprowadzasz klientów w błąd tym zdjęciem ;P Jeśli lubisz swoje żyłki i nie chcesz, żeby Ci któraś poszła podczas nagłego zalewu krwi, to dla swojego zdrowia psychicznego umieszczaj na zdjęciach tylko to, co chcesz sprzedać; )

Cena... I tutaj mamy podobną sytuację, jak w przypadku zdjęcia. W grupie sprzedażowej możesz sobie w ogóle darować takie pierdoły jak cena produktu, bo w komentarzach i tak przeczytasz : " cena?" albo (jeśli ktoś bardziej piśmienny)"jaka cena?", nawet jeśli jak byk napiszesz, że ODDASZ ZA DARMO

Nie spodziewaj się też przypadkiem pełnych zdań. Poprawność ortograficzna też nie jest specjalnie wymagana. Przygotuj się raczej na jednowyrazowe  (ba, nawet jednosylabowe) komentarze typu: "cena?", "cena i rozmiar? ", "priv". To ostatnie oznacza, że ktoś jest już poważnie zainteresowany i napisał do Ciebie wiadomość i albo dobijecie targu, albo Cię zbluzga ;) 

Ogólnie nie nastawiaj się na jakieś mega głębokie treści, bo on dłuższy tekst, tym mniej ludzi go przeczyta, a jeśli już to niestety połowa bez zrozumienia i tyle będziesz z tego miał, Czytelniku drogi :) Możesz śmiało zapomnieć o ortografii, znakach diakrytycznych (ładefak są znaki diakrytyczne?!), czy interpunkcji. Oczywiście miło byłoby tego doświadczyć, ale na grupach sprzedażowych nie ma czasu na takie pierdoły. Podobnie jak na pełne zdania, poprawną składnię, czy wielkie litery. Ogólnie podejrzewam, że kiedy polonista czy zwyczajny językowy purysta zagląda na taką grupę, nierzadko dostaje lekkiego zawału czytając treść ogłoszeń.

www.lachschon.de


Ot, taki mały przewodnik po sprzedażówkach w sieci ;) Takie życie, taki rap ;)